Twórczość graficzna Tomka Barczyka rozpięta jest na dwóch, zdawałoby się zupełnie różnych, biegunach. Pierwszym z nich jest zdecydowanie tradycyjna technika: rzemieślnicza, rękodzielnicza, wymagająca znacznego wysiłku fizycznego – drzeworyt, linoryt, litografia. Z drugiej strony tematyka prac nie ma w sobie nic klasycznego i tradycyjnego, przeciwnie jest odbiciem zwykłej codzienności.
W zespole motywów, jakimi posługuje się Barczyk znajdujemy ilustrację czasów, w których żyje, ale także co ważniejsze, sztuki jego pokolenia. Bo Tomek Barczyk w tym doborze motywów w cale nie sili się na oryginalność. Przeciwnie, jest typowym przykładem twórcy wywodzącego się z roczników 70., który wchodził w dorosłość już w nowych, kapitalistycznych i „kolorowych” czasach, gdzie coca-cola nie była wyrazem tęsknoty, a normalnym napojem, z którym problem polega na tym, że nie zawsze jest za co go kupić.
Co jest, wobec tego, intrygujące w postawie Barczyka? Połączenie tradycyjnych technik graficznych z narracją, symptomatyczną zazwyczaj dla malarstwa. Lekkie, powiedziałabym nawet błahe tematy codzienne, ilustracje – bo to słowo wydaje się wyjątkowo adekwatne – najzwyklejszych zdarzeń, notatki autobiograficzne z wakacyjnych wypadów nad morze czy wizyt w klubach, przez Barczyka są z mozołem rznięte w drewnianym klocku czy linoleum, a jednak nic nie trąca na swojej finezyjnej poetyce „newsa”. I to mimo bardzo znacznych formatów, także dla grafiki nietypowych. Te „Squadniki” twórczości Barczyka czynią z niej ciekawe i intrygujące pole plastyczne, po którym chodzi się z niekłamaną przyjemnością. Prace pokazują, z jaką swobodą autor podchodzi do medium, w którym się wypowiada, swobodą świadczącą o perfekcyjnym opanowaniu warsztatu.
Barczyk odżegnuje się od estetyzowania, podkreślając prawdę tkwiącą w jego kreacjach. Tylko w połowie ma racę. Te dwie rzeczy w jego kompozycjach wcale się nie wykluczają. Jest w nich prawda szybkiej notacji otaczającej rzeczywistości, jest też prawda aktu – wizerunku ludzkiego ciała, oraz zabawne, czerpiące ze świata mediów tytuły – komentarze. Jest też jednak pociągająca estetyka, dekoracyjne układy, uroda przedstawień. To również symptomatyczne dla jego pokolenia, które zaprzestało realizacji sztuki „trudnej, brzydkiej, traumatycznej”, na rzecz wyobrażeń lekkich, co nie znaczy płytkich, komunikatywnych czyli posługujących się prostym, zrozumiałym dla wszystkich językiem, i po prostu estetycznych.
Telefony komórkowe, mp3, piwo z puszki, kawa w plastikowym kubeczku to nasze emblematy codziennej konsumpcji, bo jesteśmy konsumentami czy tego chcemy czy nie. Barczyk tego nie potępia, po prostu zauważa, tak samo jak to, że dziewczyna w kąpieli jest erotycznie pociągająca, a dziewczyna z puszka piwa w dłoni już jakby trochę mniej. Bo Tomek jest obserwatorem bystrym i krytycznym, a poza tym patrzy na świat oczami faceta i wcale tego nie ukrywa. Dlatego w jego pracach więcej ładnych dziewcząt niż męskich pociągających ciał. Jest tu też ruch, ekspresja gestu i zaznaczona czasem tylko konturem, ale wyraźna charakterystyka portretowa. Trudno powiedzieć dlaczego, ale czarno-białe w większości grafiki Barczyka wydają się nam barwne. Ich „gęsta” narracja sprawia, że dostrzegamy w nich cały świat opowieści, nie pozbawiony kolorów.
Tekst Agnieszki Gniotek, który powstał w kontekście wystawy Squadniki: Galeria Sztuki Wozownia w Toruniu (styczeń-luty 2010) i Galeria Sztuki Farbiarnia na Pięknej w Warszawie (luty-marzec 2010).
Wernisaż – Galeria Farbiarnia na Pięknej, 11 luty 2010 r. Wystawę można było oglądać do 10 marca 2010 r.